Ta wonna, piękna roślina nie występuje w naszym klimacie w stanie dzikim; ponieważ jednak z powodzeniem daje się uprawiać, toteż w sprzedaży pojawiają się od paru lat zarówno sadzonki, jak bukiety suszonych kwiatów. Szczęśliwcy, którzy wyjeżdżają na południe Europy, będą mogli nacieszyć się dziką lawendą, rosnącą wśród rozmarynu, którą spotkać można na przykład w Chorwacji.
Jeśli ktoś ma w ogródku lawendę, która niezbyt dobrze się udaje, a po dwóch latach całkowicie obumiera, wcale nie musi to oznaczać niewłaściwej pielęgnacji. Prawdopodobnie trafiliście na odmianę dwuletnią, których jest dość sporo wśród odmian ozdobnych, spotykanych w sprzedaży. Cóż – przynajmniej w pierwszym roku jest bujna i piękna, nie tak, jak nasza officinalis, która potrzebuje 2-3 lat, aby uzyskać pełnię urody. Przy tym również dość dobrze nadaje się na balkon, bo już w pierwszym roku jest dorodna. W przeciwieństwie do naszej, która potrzebuje czasu na dorośnięcie. Ma też silny system korzeniowy, u dorosłej rośliny sięgający 5-7 metrów i dusi się z donicach, nawet tych dużych. W pojemnikach można ją uprawiać do 2-3 roku, potem już koniecznie do gruntu. Warto sadzić naprzemiennie officinalis i odmiany ozdobne lawendy. Zanim jedna urośnie, druga będzie mogła cieszyć nas swoja urodą. Warto też posadzić pomiędzy małymi sadzonkami officinalis rośliny okrywowe jednoroczne, które nie ukorzeniają się zbyt głęboko, a więc nie stanowią zagrożenia dla małej lawendy. Przy tym pomagają utrzymać grządkę w dobrej pielęgnacji. W ten sposób posłużyć nam może np. werbena zwisająca, dzwonki okrywowe i wiele innych.
Lawenda lubi przepuszczalną glebę, a więc najlepiej toleruje mieszankę gliny, piasku i kompostu. Lubi też towarzystwo kamieni, które w ciągu dnia się nagrzewają, a nocą oddają ciepło roślinom. Preferuje stanowiska słoneczne, ale osłonięte od przeciągów, oraz lekko uniesione, np. na skalniaku, na małej górce, wzniesieniu itp. Nie znosi zalewania wodą, toteż gdy zostanie posadzona w obniżeniu terenu – zamiera. Odczyn gleby powinien być lekko zasadowy, co łatwo uzyskamy podsypując pod roślinę zmielone skorupki jaj albo dolomit czy wapno ogrodnicze. Wystarczy garść na jedną roślinę, wymieszana z wierzchnią warstwą gleby. Ogólnie rzecz biorąc, lawenda używa swoich olejków eterycznych do obrony przed niesprzyjającymi warunkami zewnętrznymi i atakiem owadów czy gryzoni. Im skromniejsze warunki życia, tym olejków jest więcej. Dlatego też przekarmiona, przenawożona lawenda nie pachnie zbyt mocno, o czym warto pamiętać, jeśli pragniemy stosować ją leczniczo czy kulinarnie. Oczywiście nie stosujemy herbicydów ani chemicznych odżywek do lawendy, która ma być naszą przyprawą czy ziołem leczniczym. Najlepiej w ogóle unikać tego rodzaju substancji i dbać o rośliny naturalnymi sposobami, jak na przykład: ściółkowanie roślin, nawożenie kompostem, przekompostowanym obornikiem, unikanie głębokiej orki/głębokiego przekopywania ogrodu. Jednym ze sposobów na uzyskanie udanego ogrodu jest uprawa takich roślin, które dobrze się udają w naszym klimacie i nie należą do obcych gatunków inwazyjnych.
Chcąc przechować zapach lawendy na dłużej, trzeba ściąć kwiaty z dojrzałymi, lecz zamkniętymi jeszcze pąkami. Suszyć w przewiewnym, suchym miejscu, osłoniętym od słońca, w postaci bukietów, zawieszonych kwiatami do dołu. Niezwłocznie po ususzeniu, to znaczy gdy pąki łatwo odrywają się od łodyżek i można rozetrzeć je w palcach, zdejmujemy bukiety i zabezpieczamy. Najlepiej okruszyć kwiaty z gałązek i wsypać do szklanego słoika. W ten sposób uzyskamy suszony kwiat lawendy, doskonały do parzenia herbatek, pieczenia ciast i ciasteczek, dodać go można do konfitur, kompotów, ale również sosów na bazie pomidorów. Lawendę dodajemy z umiarem, jest w niej tak dużo smaku i aromatu, że łatwo zdominuje potrawę i wprowadzi gorzki posmak. Umiar to na przykład pół łyżeczki lawendy na litrowy słoik konfitur wiśniowych. Oktarynowy błysk kwiatów lawendy przyprawi każdego wielbiciela prozy T. Pratchetta o szybsze bicie serca. Z kolei symbolika Średniowiecza kojarzyła bladoliliową lawendę z duchowymi zaletami Matki Jezusa. Zielarze znali i opisywali lawendę już od czasów starożytnych. Do Polski dotarła wraz z chrześcijańskimi zakonnikami, najpierw rosła w wirydarzach, a z nich powędrowała dalej. Jednak znane mi ludowe receptury ziołowe z terenu Polski nie zawierają kwiatu lawendy. Wyraźnie widać, że mimo tak długiej wspólnej historii lawenda pozostała cudzoziemką. Zresztą w ten sposób łatwo jest rozpoznać gatunki rodzime: na przykład w Maroku ludowe przepisy mówią o kwiatach, liściach czy nawet łodygach lawendy w zastosowaniu zielarskim. Północna Afryka i Bliski Wschód to właśnie ojczyzna lawendy.
Zakres stosowania lawendy jest dość szeroki. Wszyscy wiedzą, że odstrasza mole, a przy okazji oddaje zapach szafie. Można też parzyć ją jak herbatę na dobry, spokojny sen. Ułatwia zasypianie, reguluje pracę przewodu pokarmowego, poprawia trawienie, pomaga przy nieżytach żołądka i ogólnie przy chorobach, niedyspozycjach na tle bakteryjnym, jak przeziębienie czy rozstrój żołądka. Ma własności uspokajające i relaksujące, ale w większych dawkach – na przykład podczas lawendowych zbiorów – pobudzające i energetyzujące.
Zapisz się na nasz newsletter i dowiedz się, co u nas słychać!